O "przeklętym" Plenerze sesji Ślubnej słów kilka ...

Jestem aktualnie u teściów w pewnej "malowniczej wsi na mazowszu" - tak twierdzą oczywiście mieszkańcy dla mnie to jest błoto, deszcz i nawet lasu nie widać, a zasięg internetu jest - od czasu do czasu ;p . Jeździmy z MENżem po całej rodzinie na OBKOŁO ( jak to się mówiło w podstawówce ;p i wszystkim prezentujemy zdjęcia ślubne i plenerowe ( no i nasz film video, który pomimo tego, że był kręcony przez nas samych to uważam że jest całkiem udany ^^) to Wam też pokażę jak to ostatecznie wszystko wyszło ( tak do porzygu, żeby przez najbliższy rok nie chciała już oglądać tych zdjęć xD bo ile można xD - no właśnie rodzina twierdzi, że można :D.

Dlaczego przeklęty? Ano bo jak inaczej nazwać plener ślubny, który miał problem się w ogóle odbyć?

Wzięliśmy sobie ślub 11.07.2015r , a plener mieliśmy ponad miesiąc później...

Najpierw fotografka zaraz po naszym ślubie miała 2 tygodnie urlopu. Nooo co każdemu się należy ja rozumiem...

Ogólnie po jej powrocie ciężko nam się było z nią umówić, bo kiedy my mogliśmy ze względu na pracę to ona nie mogła - po prostu żuraw i czapla...

Jak już się ładnie, pięknie z nią umówiliśmy mój MENż postanowił sobie samemu wszamać stejki ( nagle zachciało mu się być jak Hardkorowy Koksu...) z biedronki, która okazała się stonką ziemniaczaną , bo świeżością owe stejki już chyba nie trąciły... Za to MENż je zjadł i ciągle zachwalał jakie to są "zajebiste" ... Takie były pyszniutkie, że potem przez tydzień głównie mieszkał w toalecie, ale nie na tronie tylko klękał do miecza.... Jednym słowem śliwka robaczywka....

Jak już MENż odchorował i się znowu umówiliśmy ładnie pięknie to pech chciał , że AKURAT jak wyjechaliśmy przez jedną, jedyną godzinę ( i to przez cały SIERPIEŃ btw...) zaczęło tak lać, że jak przestało nie dało się nic zrobić... Nie ma to jak spaść z deszczu pod rynnę...

I co nam zostało?

Umówić się dwa dni później, fotografka  zrobiła wyjątek dla nas (z wyżej wymienionych przyczyn) i  miała pracującą sobotę... Niestety mój Dziadek akurat tego dnia nie uprzedzając nikogo postanowił sobie umrzeć ( Jak Weronika z książki Paulo Coelho - tylko że mój Ś.P. Dziadek umarł na śmierć i to dosłownie) . I co? I znowu lipa... Trzeba było przełożyć..

Jak już wreszcie udało nam się wyjechać w ten cudny plener i dotarliśmy w zaplanowane miejsca (nie padało, MENż był na czczo, a Ś.P . Dziadek już pochowany...) przy pięknym malowniczym pałacyku nie opodal mej (zadupiastej) mieściny. Okazało się, że jeżeli chcemy zrobić sobie sweetaśną focie przy ich barierce na tyłach pałacyku musimy im zabulić 100zł ( no bez przesady to jest a) dobro narodowe b) nie rozumiem czemu miałabym robić im darmową reklamę i jeszcze im płacić... 

Wściekli jak cholera zabraliśmy swoje  zabawki i pojechaliśmy w kolejny podpunkt na liście.. 

I tam też przykra niespodzianka - właścicieli pięknego leśnego zakątka , akurat nie było w domu xD 

I co? I jajco.... Trzeba było improwizować :











 Skończyło się na tym, że pojechaliśmy do lasu w miejscowości, z której pochodzę :))) Mieliśmy o to mały spór z MENżem , bo on chciał ASFALT I BUDYNKI ( dosłowny cytat) a ja jak to Pani Fotograf stwierdziła jestem Leśny Ludek.Nie straszne mi było nic - konary, przewalone drzewa, piach po pachy itp. Szłam a właściwie biegłam w swoich białych obcasikach ( bo oczywiście obuwia nie wzięłam...). Pech chciał, że jak mieliśmy wrócić do miejsca gdzie nie było poprzednio właścicieli to fotografka odkryła, że zgubiła okulary i szukaliśmy ich później pół godziny ( i to tej złotej, gdzie jest najlepsze światło...) . Więc wróciliśmy do Grudziądza i tam kontynuowaliśmy:



 To jest kwintesencja Naszego Małżeństwa :D
Mam też parę sweetasków, które po prostu muszę Wam pokazać :D

To był Nasz pierwszy taniec " bo jesteś Ty" Krzysztofa Krawczyka :)))
 Tu mnie Szefowa (ZA)wbija :D
 Nie wiem czemu ten tył sukienki kojarzy mi się z wiolonczelą :))
 No a jak klęczy żeby mi buta założyć ten mój MENż to już w ogóle musieliście zobaczyć :D
 Hollywood Glam :))
 Take a look in the mirror :))
 I, że Cię nigdy nie "za"puszczę ;D




 No przecież widać kto tutaj rządzi :))

I to chyba na tyle moich ślubnych zmagań ;)) 

I żyli długoooo i SzczĘkliwie ;p

Przy okazji chcę Wam pokazać jak się zmieniała moda na ślubne fotografie :


To jest zdjęcie moich Dziadków jest DUŻE. Kiedyś Tata mówił, że wisiało w ramie u Dziadków nad łóżkiem, ale jak dom był remontowany gdzieś się zapodziało i dopiero niedawno Babcia znalazła je przy okazji porządków - co ciekawe kiedyś jeżeli się przyjrzycie to nic oprócz Dziadków twarzy tak naprawdę nie jest zdjęciem a jest NARYSOWANE ( tak przynajmniej mi się wydaję ;p




To już sweetfociaski moich Rodziców - Mama nie cierpi tych zdjęć twierdząc, że Ojca tak "wyretuszowali", że zrobili mój ryjek świni zamiast dziurek od nosa xD :D:D:D i śmiem twierdzić, że coś  tym jest. Kiedyś modne były takie dziwne karbowania na brzegu zdjęć - jak widać u moich Rodziców zaczyna się epoka "ścianek płaczu" ale jeszcze bez Cherubinków, sztucznych kolumieniek itp. ;p Co ciekawe Mama mówi, że ich zdjęcia ślubne też nijako były przeklęte ,bo fotograf ZGUBIŁ ich zdjęcia z kościoła i wesela i jak Mama mówi zostały tylko te stylizowane okropieństwa...

Potem była epoka sztucznych zdjęć typowo u fotografa z jakimiś paskudnymi rzeźbami, Cherubinkami i stylizowanymi na Grecję kolumnami , ale nikt u mnie w rodzinie nie ma takich xD
Przypadek? Nie sądzę :D Nawet w necie nie mogłam tego paskudztwa znaleźć i nic dziwnego :D . Żebyście wiedzieli o co mi mniej więcej chodzi powiem, że to co na zdjęciu poniżej było głównym elementem "pleneru"



Później przez bardzo krótki okres była moda na jeszcze gorsze "fotograficzne ekspresje" w sensie zdjęcie i jakieś pokręcone ramki albo ludzie wklejeni na jakieś tapety z windowsa... Tragedia... Bardzo krótko to trwało i tym bardziej nie posiadam i jeszcze trudniej coś takiego znaleźć - mniej więcej chodzi mi o coś w tym klimacie:


No wiecie o co mi chodzi prawda? Na szybko coś tam znalazłam u siebie.

Teraz to już jest wszystko przeszłością . Ciekawe co będzie potem?

P.S, Jak wybieracie się na sesję ślubną bierzcie pod uwagę wszystko - pogodę ( nawet na Alasce), czy sąsiadka na was krzywo nie spojrzała, czy wszyscy w rodzinie zdrowi i czy nie wdepnęliście w gówno ( choć to akurat podobno przynosi szczęście ;p

No, ale jedno trzeba powiedzieć - będziemy mieli co wspominać :D


Copyright © 2016 interendo , Blogger