SEKRETY URODY KOREANEK VS JAPOŃSKA REWOLUCJA PIELĘGNACJI SKÓRY Charlotte Choo czy Saeiki Chizu?



Tak jak mówiłam kiedyś całe lata świetlne temu ;p pora na porównanie dwóch Azjatyckich pozycji dotyczących pielęgnacji skóry. 

Zacznę od "Sekretów urody Koreanek" Charlotte Cho, bo tę pozycję znacie praktycznie wszyscy ;) . 
Żeby było śmiesznie książka wyszła w okresie kiedy nie byłam za bardzo przy kasie i mocno zwlekałam z zakupem - aż w końcu Inga B. zlitowała się nade mną i sprezentowała mi mój własny egzemplarz ;p . Dlatego przeczytałam z ciekawości po drodze praktycznie każdą recenzję książki, która wpadła mi w ręce. I wiecie co?

Dobrze, że przeczytałam ją sama :D

Książka bardzo mi się podobała :D  Podoba mi się cała historia, którą prezentuje Charlotte , zabawne ilustracje i takie krytyczne spojrzenie na własną osobę . 

Podobały mi się opisy zwyczajów , potraw i wszystkiego co Charlotte uznała za stosowne, żeby przedstawić czytelnikowi. 

Mój ulubiony rozdział? Ten o filtrach przeciwsłonecznych. Chłonęłam też jak gąbka informacje na temat popularnych firm kosmetycznych w Korei oraz produkty, które polecała Charlotte :D ( tak na przyszłość xD hihi


Charlotte przedstawia koreański świat kosmetyczny bardzo konsumpcyjnie - podkreśla, że dla Koreanek coś takiego jak wierność jednej marce NIE istnieje , a trendy w pielęgnacji zmieniają się z prędkością światła - tak jak i produkty . Ciągle prezentowane są nowe składniki "na topie" im dziwniej tym lepiej :D. W końcu Korea jest najbardziej dynamicznie rozwijającym się rynkiem kosmetycznym.

Pielęgnacja i bycie Ulzzang ( Piękni Ludzie) jest tam bardzo silne i zakorzenione już od dziecka, kontynuowane jako rodzinne tradycje ( tak jak spa-łaźnie - swoją drogą szkoda, że u nas czegoś takiego nie ma :D , egzotyczne ( dla nas ) tradycyjne posiłki.

Czytając miałam trochę wrażenie , że najważniejsze jest żeby mieć kosmetyków dużo i trzymać się określonego schematu ich dawkowania :p ( tak tak słynna 10-etapowa pielęgnacja moi mili państwo :D lub wręcz bezustannie wypróbowywać nowych  innych, jeszcze lepszych. 

Harder, better, faster, stronger....



Chizu Saeki prezentuje trochę inny punkt widzenia w tematyce pielęgnacji. Chizu przez lata pracowała dla wysokopółkowych marek - Dior, Chanel itp. zna przemysł kosmetyczny od podszewki i wbrew pozoru nie stawia na marki luksusowe.

Dla Chizu najważniejsze jest.... Slow motion :D

To znaczy uważa, że odrobina czasu poświęcona swojej skórze może zdziałać cuda. Dla niej nie są najważniejsze produkty , ale to JAK ZOSTANĄ ZAAPLIKOWANE. Masaż , odpowiednie ruchy, nacisk na skórę , kierunek palców - to wszystko jest bardzo ważne. 

Ruchy palców mają zmniejszać napięcie mięśniowe, ułatwiać przepływ krwi i odpływ limfy , dzięki czemu skóra ma być lepiej dotleniona i chroniona przed obrzękami oraz nieestetycznymi zmarszczkami.

Chizu uczy kobiety jak być samowystarczającymi  Zosiami Samosiami - Spa można mieć zawsze ze sobą w swoich rękach :D ( umiesz liczyć licz na siebie)

Pierwszy rozdział trochę przypomina ten Sekrety Urody Koreanek , bo Chizu opisuje podstawowe produkty, które powinny być wykorzystywane w codziennej pielęgnacji - na zdjęciach są "przykładowe", które można użyć - akurat wyglądały bardzo zachodnio ( estee lauder, clinique, nars , bobby brown) co szczerze mówiąc średnio mi się podobało, bo na pierwsze słowa rozdziału mówią, że Chizu nie stawia na marki selektywne xD, ze względu na to , że ciężko być im wiernymi ze względu na cenę i dostępność... Srsly? Estee Lauder nie jest wysokopółkowa? O mamo....

Później książka bardziej mi się podoba ze względu na to , że Saeki stawia na  masaże opisując wszystkie techniki ze zdjęciami krok po kroku , przedstawia odpowiednie techniki nakładania produktów , aby wzmocnić ich działanie  i pokazuje też jak stworzyć własnego mask sheeta . 

Chizu przekonuje kobiety, że wszystko to co robimy pracuje na przyszłe wersje "nas" , bo komórki organizmu odnawiają się co 3 miesiące i praktycznie po tym okresie jesteśmy już "nowe my" - zarówno w tę lepszą jak i gorszą stronę.

Swoją drogą mam wrażenie , że to prawda jak się nad tym zastanowić - zauważyłyście, że najbardziej spektakularne "metamorfozy" zajmują właśnie tyle czasu?


Obie książki podobają mi się i każda z innej przyczyny. Charlotte napisała wszystko z perspektywy mojej rówieśniczki, dziewczyny, która przedstawia swój punkt widzenia i prezentuje swoją wizję świata. Podobał mi się jej styl pisania i prezentacji , a także to , że wszystko ujęła bardzo zgrabnie i nawet ktoś kto nigdy nie miał styczności z Azjatycką pielęgnacją nie będzie mieć problemu z przyswojeniem sobie tej wiedzy.  Zgadzam się z jedną opinią, że nie wszystkie tematy zostały do końca wyczerpane i książka prosiłaby się jeszcze o kontynuację.

Książkę Chizu Saeki Berdever wysłała mi w prezencie urodzinowym ( bo w sumie bardzooo chciałam ją dostać <3 . I bardziej powiedziałabym, że ta książka to level hard pielęgnacji. Autorka od dawna nie jest dziewczyną i opisuje wszystko z pozycji kobiety dojrzałej , która techniki pielęgnacji wypracowała sobie sama . Język nie jest już taki lekki , bardziej rzeczowy i stonowany , czuć przebijającą się przez niego mądrość życiową i doświadczenie. Książka choć o połowę cieńsza zawiera więcej rzeczowych faktów i odnośników do "naukowych faktów" . Tematyka masażu jest opisywana bardzo szczegółowo i zwięźle co nie daje uczucia znużenia.

Szczerze? Chcę jeszcze .... :D Widziałam u Azjatyckiego Cukru na filmiku książkę makijażową Pony <3 ( o mamo chcęęęę!!! )

Jeżeli macie coś jeszcze ciekawego do polecenia w tej tematyce dawajcie śmiało :D


LIFE IS BETTER WITH THE CAT!

20 komentarzy:

  1. ja mam pierszą druga nie hmm szkoda, ze jeszcze u nas nie chcą Jej przetłumaczyć:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tym, że książce Charlotte przydałaby się kontynuacja ;) A na książkę Chizu czaję się już od dobrych kilku lat - cukier też o niej chyba wspominał w którymś ze swoich postów na blogu, no ale ta cena :(( Na razie poprzeglądałam o niej trochę wpisów na blogach oraz jakieś screeny na grafikach google i najbardziej spodobała mi się idea maseczek tonikowych, które regularnie u siebie stosuję ^^

    Zapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pierwszą poluję, ale jakoś ciagle nie wpada mi w ręce :(
    Zapraszam do siebie na rozdanie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam na Twoją recenzję, zwłaszcza książki Chizu, bo znalazłam ją i parę innych ciekawych pozycji na allegro i zastanawiam się nad kupnem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdaje sie ze u mnie szkód poczynionych przez lata zaniedbań nie da sie cofnąć. Chyba ze Ambroziak i spółka;))))

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie ksiązka sekrety urody Koreanek wkręciła całkowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obie książki zapewne są bardzo ciekawe, może kiedyś do mnie trafia :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam pierwszą :) Druga też wydaje sie być ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Obie książki mnie zainteresowały a nie czytałam nawet Charlotte Cho, którą ma już co najmniej pół blogosfery :D
    Zażyczyłam ją sobie za to u męża przy najbliższej okazji, ciekawe czy będzie pamiętał ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardziej jestem ciekawa "Sekretów urody Koreanek". Ciągle słyszę tyle dobrego o tej książce, więc w końcu będę musiała ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Choć byłam oporna, bo na wielu blogach kusiły, to teraz już ją chce :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też widziałam tą książkę Pony u Cukru i kuuurczę! Jak nigdy mnie nie interesował makijaż Azjatek, a raczej pielęgnacja, tak teraz... ah :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam pierwsza, drugiej nie... ale jak ja przetłumacza ( kiedys) to pewnie sie skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj to się moja córeczka naczytała i to w dwóch językach. Zawsze mówię, że siostryczka mojego syna jest bardzo mądra.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś chyba nie dla mnie ;) chociaż Azjatki w wieku 80 lat wyglądaj ą na 20 stki ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. O pierwszej oczywiście słyszałyśmy :) Etapy pielęgnacji skóry trochę nas przerażały ale z drugiej strony wystarczy trochę czasu aby weszła ona w nawyk :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie też najbardziej wciągnął rozdział o filtrach :) Chętnie bym się nauczyła ciekawych technik masażu :)

    OdpowiedzUsuń
  18. książkę "Sekrety urody..." mam, przeczytałam, dzięki niej wprowadziłam do swojej pielęgnacji olejek myjący jako pierwszy etap, druga książka też musi być ciekawa, chętnie bym ją przeczytała, jakby przetłumaczyli :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo chętnie poczytałabym o technikach masażu :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 interendo , Blogger