BENTON DEAR MY BEST FRIEND BAR . CZYLI CO MYŚLĘ O MYCIU TWARZY MYDŁEM W KOSTCE?



MYDŁO MYJE USZY I SZYJE!!!

Hit mojego dzieciństwa ;p . Kto to śpiewał powiedzcie ? Zając Poziomka ? xD Nie pamiętam ;p . Od pewnego czasu przeżywam kilka dzikich fascynacji , które odkrywam u siebie xD . Kiedyś kupowałam tylko tony ubrań , aktualnie ubrań nie kupuję prawie wcale za to kupuję masę kosmetyków xD. Podobnie było u mnie z świeczkami zapachowymi - teraz jestem w stanie wydać 120 zł na świeczkę z Bath and Body Works... ( rozpusta!)  . Kolejny renesans przeżywają u mnie .... MYDŁA  w kostce. W łazience trzymam zarówno wersję płynną jak i zwykłą kostkę , którą wiem , że używam tylko ja xD . Mój MeNż  ma jakiś wstręt do tego typu mydeł, a ja osobiście mam duży szacunek , chociażby przez wzgląd na popularnego Białego Jelenia , który był dosłownie dobry do wszystkiego xD - plama na koszuli od buraczków - Biały Jeleń , masz skórę alergiczną - wypierz w Białym Jeleniu , dziecku karzą robić rzeźby na plastykę - Biały Jeleń ( o tak serio rzeźbiłam kiedyś w mydle i był to oczywiście Biały Jeleń xD ) . 


Dlatego kiedy Benton wprowadzając swój nowy produkt " DEAR MY BEST FRIEND BAR" ogłosił rekrutację testerów na swojej oficjalnej stronce <KLIK>  to stwierdziłam , że a co spróbuję szczęścia :D i w ten sposób jako jedna z pierwszych osób stałam się szczęśliwą posiadaczką nowiuteńkiej kostki ;p . Jeżeli chcecie poznać moje doświadczenia z kosmetykami Benton zapraszam Was <TUTAJ!>

DEAR MY BEST FRIEND BAR 

Długo zastanawiałam się nad tym czemu kostkę nazwano w ten sposób . Po zapoznaniu się z ideą wszystko stało się jasne. Zarówno opakowaniu jak i samo mydełko ma postać listu dla naszego najlepszego przyjaciela , którym jest ... Nasze ciało . Przypomina mi się  tym momencie wstęp do świetnej książki Stephanie Meyer " Intruz" ( tak ta sama co napisała "Zmierzch" xD ) - książka rozpoczyna się wierszem May Swenson "Ciało mym domem rumakiem i hartem . Cóż biedna pocznę kiedy je stracę?" . Chodzi o to , że mamy podarować swojemu ciału pielęgnację praktycznie doskonałą z najwyższej jakości składników : 


W składzie znajduje się , aż 8 rodzajów olei ( kokosowy , palmowy , rycynowy , grejfrutowy , macadamia, Shea  i ryżowy ) ,  dzięki których obecności skóra po oczyszczeniu nie jest ściągnięta a nawilżona i dogłębnie oczyszczona z sebum. Ponadto w składzie znajduje się papaina, puder kakaowy oraz bazylia , które mają działanie enzymatyczne czyli usuwające martwy naskórek , a także będące naturalnymi antyoksydantami  oraz miód znany ze swoich właściwości humektantowych i przeciwzapalnych. Całość możecie "rozebrać" na czynniki pierwsze w COSDNA  <KLIK>
 

DERMATOLOGICZNIE PRZETESTOWANE NIEPODRAŻNIAJĄCE NATURALNE MYDŁO


Bardzo podoba mi się dbałość Benton o szczegóły - na stronce <KLIK>  znajdziecie szereg dermatologicznych certyfikatów świadczących o tym, że produkt został dogłębnie przetestowany dermatologicznie i jest bezpieczny dla skór wrażliwych z tendencją do podrażnień i alergicznych. Osobiście bałam się, że będzie problem z papainą , bo poprzednio przy używaniu filtrów niestety , ale działa drażniąco na moją skórę , jednak w  tym wypadku nie było z tym problemów , podobnie nie działało dla mojej skóry komedogennie. 


DLA KOGO ?

Dear My Best Friend Bar jest przede wszystkim skierowane do osób z cerą suchą i delikatną mającą tendencję do ściągnięcia po oczyszczeniu . Jest idealna również dla osób z cerą tłustą ( zgodnie z zasadą podobne rozpuszcza się w podobnym więc ogromna ilość olei gwarantuje dogłębne oczyszczenie ) . Mydełko ma również właściwości lecznice - z łatwością rozprawia się z niedoskonałościami , martwym naskórkiem , bez efektu ściągnięcia , więc na pewno osoby z tzw. cerą problematyczną będą wdzięczne za jej udział :D . Z powyższego opisu łatwo wywnioskować , że jest dla całej rodziny xD .

MOJA OPINIA:

Warto chyba zacząć od tego , że Benton prosił o zrobienie zdjęć "przed" i "po" użyciu :p. Zacznę od tego , że nie mam zwykle problemów z cerą , ale wyraźnie było widać , że miałam "trudny okres" . Bardzo dużo pracuję , mało śpię , słabo się odżywiam i niestety , ale po wakacjach moja skóra potrzebowała niezłego kopniaka , żeby wreszcie powrócić do naturalnej równowagi.  Poniżej macie mnie 

PRZED  i PO:







Na zdjęciach wyraźnie widać , że "cosik" jest nie tak . Przede wszystkim walczyłam z zaskórnikami rozszerzonymi porami i zaczerwieniami po tzw. "niedoskonałościach w głębi skóry" . Mydełko oczywiście było jednym z elementów mojej pielęgnacji obok kwasów ( głównie AHA 7 power Liquid z COSRX) , witaminy C ( Klairs ) i wszelakiej maści maseczek z glinką ( innisfree jeju super volcanic) . Było niezwykle delikatne. Najlepiej było je spieniać na dołączonej siateczce , która była również pokrowcem na nie ( świetny patent muszę przyznać) . Pachniało całkiem przyjemnie - dla mnie głównie herbatą , ale nie zieloną tylko czarną :D  . Nie było jakoś super agresywne i spieniało się umiarkowanie . Stosunkowo wydajne - po miesiącu codziennego używania nadal mam 3/4 kostki , na szczęście nie jest "miękkie" i pod wpływem wody nie odkształca się. Tak jak pisałam wyżej miałam wątpliwości co do tego czy aby na pewno nie będzie irytujące ( papaina) , ani komedogenne ( ogromna ilość olei w tym shea) , ale nie zauważyłam tego typu rzeczy. Wielkościowo ma oczywiście rozmiary normalnej 100 g kostki dzięki czemu jest poręczną i nie wysuwa się z ręki. Na pewno nie jest to produkt "do transportu" ,zdecydowanie działanie "stacjonarne" w domowej łazience. :D .  Mydło z zasady jest zasadą :D więc należy pamiętać mimo to o dobrej tonizacji po użyciu , aby przywrócić skórze naturalne kwaśne pH ( pH skóry od 3,5 -5,5 ) . Na koniec muszę przyznać , że jest to jednak wersja dla pracowitych :D . Większość z nas jest zbyt leniwa , żeby trzeć mydło na siatce i je spieniać , jednak osoby , które są fanami naturalnej i Azjatyckiej pielęgnacji powinny spróbować, bo mydełko jest unikalne w swojej klasie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 interendo , Blogger