Pokazywanie postów oznaczonych etykietą HOLIKA HOLIKA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą HOLIKA HOLIKA. Pokaż wszystkie posty
#korealove - 5 koreańskich ulubieńców - holika holika, mizon , tony moly , jil gyung-yi , skin79

#korealove - 5 koreańskich ulubieńców - holika holika, mizon , tony moly , jil gyung-yi , skin79



Dzisiejszy post jest z tych przyjemnych - będę pisać o samych udanych produktach ;p . Podobny post z uwzględnieniem kosmetyków japońskich i ... bubli znajdziecie <TUTAJ> .  Akurat Korea Love powstał w ramach współpracy zainicjowanej przez Justynę- okiem Justyny na dole znajdziecie pełną listę blogów biorących udział w "wyzwaniu" ;p  ( no bo jakże inaczej to nazwać skoro ze stosu posiadanych kosmetyków trzeba wybrać kilka ulubionych? Początkowo miał być tylko o zgrozo... JEDEN toć to niemożliwe ... xD haha )  . W sumie tego typu akcje są dobre , bo przynajmniej motywują do działania ;p . Długo nic nie było mnie w stanie zmotywować xD .  Ale teraz powiedzmy mam kilka dni przerwy od pracy , bo jestem na kursie. Więc w ramach samorozwoju i spędzania wolnego czasu popiszę troszkę postów ( bo co innego można robić w hotelowym pokoju kiedy było się już pierwszego dnia na zakupach i wydało worek pieniędzy xD ) . Bystre oczy zauważyły, że na zdjęciu jest jeden NIEkoreański produkt mianowicie moja ukochana baza maquillage , która jest produktem do cna Japońskim ;p. Zdjęcie jest po prostu z innego "zamysłu" zrobione jakiś czas temu ;p. Hahah - taki mały dowcip sceniczny xD.

Nie przedłużając zbytnio biorę się do gadania ;p

1. JIL GYUNG-YI - FEMININE CLEANSER

Zaczynam od niego bo to jak dla mnie najbardziej fenomenalny i zaskakujący produkt , który szokuje mnie za każdym razem kiedy go używam. Nie jest to suplement diety - choć może się tak kojarzyć ;p. Jest to feminine cleanser - czyli powiedzmy produkt do higieny intymnej w tabletkach.  Nie przyjmuje się go doustnie xD  tylko... no same wiecie wewnętrznie "w tym miejscu" coś jak globulki ;p . Jego zadaniem jest uzupełnienie flory fizjologicznej ( czyli probiotyk)  dzięki czemu rewelacyjnie radzi sobie z nieprzyjemnym zapachem , zapobiega infekcjom intymnym i chroni przed upławami. Jeżeli macie problem z częstymi zapaleniami  kwiatu naszej kobiecości na pewno drastycznie zmniejszy ilość tych nieprzyjemnych doznań. Dostałam kiedyś do przetestowania 2 opakowania z okazji K-beauty i muszę przyznać , że jest to produkt absolutnie hitowy niszowy i mało znany , a ten kto go wymyślił powinien dostać nagrodę nobla! Na dole zamieszczam link do yt jak poprawnie używać tych cudaków ;) . Musicie wiedzieć, że na ebayu ten produkt osiąga zawrotne ceny... 100$ za 10 sztuk ( dopiero teraz jak zaczęłam szukać znalazłam ;p) a ja dostałam 2 opakowania po 20 ( normalnie szok... Majątek!) jest to jednak produkt wart każdej złotówki .





2.  HOLIKA HOLIKA ALOE SHOOTING GEL

Ten produkt w bardzo krótkim czasie stał się hitem blogosfery i to naprawdę zasłużenie. Sama pisałam już o nim wielokrotnie i jest to jeden z tych niewielu produktów ,  o którym nie przeczytałam ani jednego nieprzychylnego słowa. Ma przepiękny dizjan , który już samym wizusem pieści zmysły ;p. , przestępną cenę - ok. 30 -35 zł  sporą pojemność 250 ml i rewelacyjne działanie. Doskonale nawilża włosy ( stosuję zarówno samodzielnie  jak i jako dodatek do masek ) , łagodzi podrażnienia  skóry ( szczególnie kiedy po laserowej depilacji dopada mnie na łydkach świerzbiączka spowodowana wypadaniem cebulek ) , bardzo dobrze też działa na podrażnienia spowodowane nadmierną opalenizną , a także po prostu jako maska nawilżająca lub krem . Jest też moim numerem jeden na wyjazdach - zawsze kiedy zmienię "wodę" mam masę nieprzyjemności na twarzy, ale kiedy o użyję problem znika ;p.  Ma bardzo ubogi skład ;p - no co 99% aloesu xD więc co innego może być w składzie :D . Miłość do aloesu jest typowo koreańska. W Japonii aloesowe produkty nie są tak popularne , prawdę mówiąc ... Ze świecą ich szukać ;p. Tu macie też bardzo dobry nawilżający żel pod prysznic z serii . Jest jeszcze myjacz do twarzy - zarówno żel pod prysznic i żel do twarzy bardzo mało się pienią i bardzo trudno zmieniają swoją żelowiastą konsystencję. Sama nie wiem ile już zdenkowałam tych produktów ;p Ciągle dokupuję nowe ;p .


3. GOLDEN SNAIL EYE PATCH - SKIN 79

Muszę przyznać, że są to do tej pory najlepsze płatki pod oczy, które stosowałam. Nie miałam niestety do czynienia z legendarnymi Petitfee ( dobra właśnie przy okazji posta naprawiłam swój błąd i kupiłam paczusię na ebayu ;p )  ,  ale zaliczyłam po drodze całą masę patchowych gniotów... Do gniotów zaliczam takie , które - po pierwsze drażniły moją wrażliwą okolicę oczu ( potrafiłam spuchnąć po niektórych , piekły mnie oczy lub widziałam jak za mleczną szybą ) . Po drugie były zbyt cienkie/grube i zsuwały mi się spod oczu . Po trzecie - nie robiły nic. Musicie wiedzieć , że testowałam też z kształtem ( i to musi być łezka...) i fakturą ( mam też zwykłe bawełniane płatki i efekt nada...) . Ogromny plus , że wewnątrz jest aż 60 sztuk. Zarówno grubość, przyleganie , kształt i działanie są tu naprawdę całkiem przyjemne. Bardzo podobał mi się efekt chłodzenia i nawilżania. Kupując płatki pod oczy pamiętajcie, że muszą być koniecznie hydrożelowe ;p no i jak dla mnie najlepiej ze ślimaczkiem ^^) .


4. TONY MOLY - APPLETOX peeling.

Do tej pory to mój ulubiony produkt z Tony moly. Prawdę mówiąc wszystko inne co miałam z tej firmy to były gnioty xD , kupowałam tych bubli całkiem sporo wierząc, że śliczne opakowania kryją w sobie złoto , a w sumie kryły gówno xD  . Ale jabłuszko... To cud w swojej klasie! Ultradelikatny peeling enzymatyczny o bardzo kremowej i satynowej konsystencji bardzo łatwo może się pomylić z kremem do twarzy. Bosko pachnie zielonym jabłuszkiem! Nakładając na twarz należy go pozostawić na chwilkę i dopiero po 2-3 minutach masować twarz - wtedy dopiero robią się "kłaczki" , z martwego naskórka , a oprócz tego nawet po zmyciu pozostawia efekt jak posmarowaniu twarzy kremem i to raczej tych treściwych - tłustych , choć dzięki peelingującym właściwościom twarz jest bardzo dobrze  wygładzona . Byłam zachwycona jego stosowaniem ( już samo opakowanie jest bardzo kuszące ;p ) i efektami. Ma w sobie to coś ;p. Obok na zdjęciu macie też najbardziej bublowaty toniaczowy produkt.... Pandowego sticka - totalnie NIE polecam! tylko ładne opakowanie nic więcej ( ale na zdjęciach jest bardzo fotogeniczny haha ;p  )


5. MIZON - REVITAL LIME MASK

Na koniec moja ulubiona koreańska maseczka wash-off czyli legendarna już limonkowa z Mizon.  Żelowa konsystencja przypominająca sorbet limonkowy z kuszącym zapachem ach... uczta zmysłów! Bardzo dobrze nawilża twarz a zapach towarzyszy nam cały czas :) . Wystarczy tylko niewielka warstwa dla efektu , nie jest komedogenna . Z całej rodziny mizoniaków tylko ta się  u mnie spisała - miodowa mnie zalergizowała ( napuchnięta czerwona twarz - meh ) , z czarnej fasoli robiła mi zaskórniczą masakrę , a ten maluszek - rewelka ;p .Twarz jak po dobrym spa :D  - jędrna jak limonka :D .



Na dzisiaj tyle mam Wam do powiedzenia ;p . Jutro będzie kolejny post ( Walentynkowy ;p )  , mam też trochę zaległości , więc przez najbliższy tydzień wszystkiego będzie pojawiać się trochę więcej ( no co... ) . Wyniki rozdania podam w walentynki i od razu ogłoszę nowe ;)

Tymczasem zapraszam do dziewczyn z naszego wyzwania #korealove  każda z nas przygotowała krótkie opisy swoich ulubieńców , więc sama chętnie coś podpatrzę haha :



HELLO ASIA W OCZACH ORGANIZATORA :) CZYLI ZA KULISAMI PIERWSZEGO AZJATYCKIEGO DNIA!

HELLO ASIA W OCZACH ORGANIZATORA :) CZYLI ZA KULISAMI PIERWSZEGO AZJATYCKIEGO DNIA!



O tak proszę Państwa nastąpiło to zdarzenie, wydarzenie, chwila, moment, na który koncentrowałam i mobilizowałam wszystkie swoje siły i teraz czuję się jak po przebiegnięciu maratonu. I już po.Już po ptokach. ;( Czemuuuuu ?

Przygotowanie rozpoczęłyśmy z Sandrą natychmiast po tym jak wpadłyśmy na pomysł spotkania - szast prast i do działania. Zaczęłyśmy od spisania sobie jakiegoś planu  i firm, które mogłyby stać się ewentualnymi sponsorami. Tak jak pisałam w poprzednim poście dotyczącym Hello Asia na początku miało to być skromne - naprawdę skromne spotkanie u mnie w mieszkaniu , ale jak dowiedziała się o tym moja Przyjaciółka Madzia - kierowniczka Sopoteki to od razu zaproponowała nam miejscówkę w tym cudownym miejscu :) , ale pod jednym warunkiem - impreza będzie też miała charakter częściowo otwarty. Nóżki się pode mną ugięły , a Sandra prawie zawału dostała xD.

Przyznam Wam szczerze, że praktycznie do samego końca byłyśmy przerażone. Bałyśmy się publicznych występów i tego, że nikt nie będzie chciał nas słuchać . Wiecie pisać bloga, prowadzić fp , albo kanał youtube to co innego. 

Miałyśmy chwile zawiechy i załamania - to jest normalna rzecz :) Jak chce się, żeby wszystko wypaliło pięknie i ładnie to tak jest . To jest dobry znak - bo to znaczy, że na czymś nam cholernie zależy :) . Nam zależało i to mocno :) . Obie po K-Beauty chciałyśmy czegoś więcej :) Nasz region - kujawsko-pomorskie jest raczej ubogi w jakiekolwiek imprezy w  tematyce Azjatyckiej ;(. 

Organizacja to bardzo trudna sprawa - wszystko wychodzi w praniu , część pomysłów rodzi się w miarę działania , część pomysłów trzeba zmodyfikować. 


Na pytanie czy jestem zadowolona odpowiadam - i tak i nie. 

Jeżeli myślisz, że wszystko idzie po Twojej myśli to znaczy że nie wiesz wszystkiego . 

Dzień przed Hello Asia o 21:00 dowiedziałam się, że kosmetyczka, która miała wykonać pokaz wystawiła nas twierdząc, że zapomniała i wpisała sobie w ten termin klientkę ( to nic, że kilka dni wcześniej wysyłała nam swój baner!!!) . Jadąc na same spotkanie nie przewidziałyśmy, że będziemy stały pół godziny na bramkach autostrady - w ostateczności wszyscy byli na miejscu oprócz nas xD . Nie ma jak to organizator, który wkracza do miejsca docelowego o 11:59 ( ale adrenalina i głupawka nas po drodze zeżarła xD ) . Potem pomimo tego, że myślałam, że czasu będzie aż za nadto to okazało się jednak, że na część zamkniętą 3 h było za mało ;( i nie udało nam się wykonać jednego zadanka ;( . Nie wspomnę o tym, że pakując i przygotowując wszystko dzień przed walczyłam z pakowaniem razem z mamą do 1 w nocy xD , ale to jest zdecydowanie moja wina xD. 

Upychając wszystko do samochodu wyglądałyśmy jak ruscy jadący na bazar xD . W efekcie nasi sponsorzy bardzo się postarali! Ostatecznie nie tylko blogerzy otrzymali upominki , ale też każda osoba , która  weszła do Sopoteki i chciała z nami uczestniczyć w tym dniu , a to jest naprawdę 
powód do dumy! :) 


Całość tak jak mówiłam składało się z 2 części zamkniętej i otwartej.

W zamkniętej wzięli udział blogerzy a wśród nich:


Zacznę NIEskromnie ode mnie samej - Interendo - mam na imię Patrycja :D Hello <3 xD ( powiedziałam właśnie parę słów do mikrofonu xD)

Aneta : CosmetiCosmos
Patrycja ( tak jest nas dwie PSYCHOpatki ;p): Uroda, Zakupy, Recenzje.
Nana : Be Asienne
Kasia i Daria: My Oppa's Blog
no i szanowni Państwo mamy CHOPA: - MICHAŁ! : Twoje Źródło Urody



Zaczęliśmy niestety wersją skróconą, bo jak pisałam parę akapitów wcześniej pani kosmetyczka wystawiła nas ;/ . Dziewczyny dostały kartkę z pustymi lukami Koreańskiej pielęgnacji , którą musiały uzupełnić.



Wszyscy na starcie dostali przepięknie RĘCZNIE namalowane mapki przez : Tomasza Olczaka :) Bardzo utalentowany artysta - dziękujemy Ci Tomku za takie cudowne dzieła:) 


Na rysunku jak widzicie mamy awers i rewers na awersie przygody Hello Kitty :D na rewersie mapkę z oznaczonymi miejscami :) . 


Po wykonanym zadaniu z pielęgnacją z mapką w ręce ekipa szła w teren ;p tam trzeba było znaleźć naszą cosplayową ekipę czyli Dai i Sora , którzy wykonali specjalnie dla nas kostiumy na tę okazję :) 




Potem trzeba było się wykazać sprawnością w Hello- gami ;D , z różnym skutkiem to wychodziło ale jednak bawiliśmy się dobrze :D . Jak ktoś chcę popracować trochę manualnie pokażę Wam z jakiego filmiku "dziergam" moje kitaski :D 





Tomek wykonał też garficzkę do kolejnego zadania ;D . Żeby dostać jedzenie trzeba było przyporządkować do rysunku japońskie nazwy poszczególnych dań ;) . Kto rozpozna wszystkie?
 

Po zadaniu trzeba było coś wszamać ;D w Hashi Sushi mieliśmy okazję zobaczyć i posmakować przepysznego sushi ( jenyyyy wcale nie zjadłam jak kot napłakał xD ) 


Potem miałam zaplanowane jeszcze jedno zadanie ale to na następną edycję :D nie powiem co to było ;p 

Część otwarta zaczynała się o 15:00 :)

Rozpoczynali Dai i Sora panelem : Cosplay stań się kim chcesz :) 

Opowiadali o kostiumach, występach , perukach  o swojej własnej historii :) . Pozwolili nam nawet sobie po przymierzać :D


Po nich wkroczyła Sandra ze swoim Quizem co w Japonii piszczy xD . Sama nie znałam odpowiedzi na połowę pytań xD . 


 Korea pierwsze kroki. Taki tytuł nosił  wykład dziewczyn z bloga My Oppa's blog :) . Dziewczyny specjalizują się właśnie w ciekawostkach o tym pięknym kraju - żeby było ciekawiej wcale nie interesują się tylko kosmetykami a w kręgu ich zainteresowań są podróże, praca , obyczaje i kulinaria :) . Dziewczyny przeprowadziły nawet wywiad z Dai i Sorą u siebie na blogu - <KLIK> ( nawiasem mówiąc ze mną też przeprowadziły ;p 


Ech... No cioteczka interendo też wylazła z własnym workiem kosmetyków xD . Ja i mój Kosmetyczny Ramen :D Kiedyś napiszę takiego posta xD  . Szczerze? Szłam na żywioł :D Miałam jakąś koncepcję  i wiedziałam co chcę powiedzieć i gadałam i gadałam i na szczęście Sandra również pomogła mi gadać xD . 

Wiem jedno... Nadużywam słowa "GENERALNIE" xD hahahaha




Wystąpienie Lin-chan to był tak zwany spontan :) Anka wyszła na środek , opowiadała i częstowała wszystkich cukierkami z chin :D ( myślę, że wszystkim ta część najbardziej się podobała :D


 Imprezkę zakończył film mojej ukochanej Sailor Moon :D 



Zdjęcia wykonali : Sopoteka, My Oppa's blog i Cosmeticosmos  :)




 Jak nie chcę Wam się mnie czytać to możecie zobaczyć filmik , który zmontowała Be Asienne :D 

W ogóle założyłam kanał o dumnej nazwie INTERENDO xD , niebawem zacznę "kręcić" pierwsze filmik tylko nie śmiejta się ze mnie xD Jak Be Asienne zauważyła beznadziejna ze mnie "kamerzystka" xD 



Sponsorami spotkania byli:

i nieskromnie powiem, że Interendo również była sponsorem ;) 

W następnym poście pokażę Wam co ciekawego dostałyśmy :)






LIFE IS BETTER WITH THE CAT!
KRÓLIK NA JAJCACH :D i KOBIETA W MASK SHEET - HOLIKA HOLIKA BABY PET MAGIC MASK SHEET , DODO CAT LIP TINT, PIG-NOSE CLEAR MASSAGE GEL

KRÓLIK NA JAJCACH :D i KOBIETA W MASK SHEET - HOLIKA HOLIKA BABY PET MAGIC MASK SHEET , DODO CAT LIP TINT, PIG-NOSE CLEAR MASSAGE GEL


Post się nazywa królik na jajcach , bo jak widzicie i jajco i królik są ;D Dawno już po Wielkanocy ale co tam :D czasem trzeba znaleźć królika zamiast kury do wysiedzenia jajec xD. Przyzwyczaiłam się, że w Korei panuje moda na opakowania w wersji <KAWAI>  , jajca pokazywałam Wam przy okazji moich opowieści z Narnii o sziciarskich jajcach z Sephory od Tony Moly , tam był nawet cały zestaw cudownych jajec ( nawet ZUOto było :D ) , który totalnie mnie zamiast oczarować to rozczarował . Mimo to nadal szukałam jakiegoś złotego jajeczka co może kasiutki na nowe kosmetyki przyniesie ( jakbym teraz ich miała mało xD , no ale od przybytku głowa nie boli jak się to mówi :p ) .  W Azji jest moda na jajeczne produkty - Azjaci mają silne skojarzenie, że idealna cera ma wyglądać jak nieskazitelna skorupka jajka , a nos jak ryjek świnki ( świński produkt do ryjka też tu będzie :D , oczywiście żaden prosiaczek nie cierpiał przy produkcji xD ) 

MyAsia miała ostatnio ciekawą dostawę , w której oprócz całej masy Gudetamowej limitki od Holiki , były jeszcze nowe maseczki z motywem zwierzaków - to musiałam sobie lajsnąć ( łakoma jestem na te maseczki z nadrukami :D jakoś mam wrażenie , że lepiej na mnie działają xD po prostu lubię je zakładać ;p )  , a że na pomadki z Dodo Cat miałam ochotę już od dawna to stwierdziłam, że po co będę walczyć z pierwotnym instynktem ( znacie ten demot? Babka wraca do domu obładowana siatkami z zakupami, ale zamiast żarcia wypadają kosmetyki i ubrania , od progu woła do męża <KOCHANIE MASŁA NIE BYŁO> hahahaha - turlam się ze śmiechu, bo u mnie tak właśnie wygląda xD   również powędrowały do koszyczka  - inaczej  być nie mogło :D

Oficjalnie pragnę się pochwalić, że MyAsia również jednym z sponsorów Dnia Azjatyckiego "HELLO ASIA" ^^)  - pamiętajcie, żeby 27.08.2016r. tłumnie przybyć do Sopoteki - nawet możemy przybić sobie piątkę:D


Jajco z Holika Holika ( sleek egg skin peeling gel 140ml WHITE )  nawet mnie trochę zrobiło w jajo xD swoją budową :D . Jajka z Tony Moly były po prostu odkręcane jak zwykły krem i zawartość, choć nie wyglądała jak żółtko to miałaś je sobie wyobrazić, a tu jajeczko działa na zasadzie dwóch połóweczek w pionie i w środku jest faktycznie otwierane żółtko :D - nawet mnie to rozbawiło :D - otwierane jajko xD hahaha. Żeby było jeszcze ciekawiej połówka z wytłoczonym logiem Holika Holika jest bardziej twarda ( wiecie taki ochraniacz na jajka xD ) , a ta z żółtkiem jest miękka dzięki czemu łatwiej dozować zawartość, która szczerze mówiąc kojarzy mi się z nieściętym białkiem ;p . 


Samo działanie jest identyczne jak peeling enzymatyczny - po nałożeniu i pocieraniu kulkuje martwy naskórek. Powiedziałabym, że na tle innych które miałam, określiłabym ten produkt jako skierowany bardziej dla wrażliwych i delikatnych cer. Efekt i działanie jest mniej inwazyjne więc raczej twarzy nam nie wypali ;p . Zapaszek określiłabym jako kremowy przy dozowaniu z nutką chemiczną, ale sądzę, że to wina gumo-plastiku? - znika po aplikacji. 

W MyAsia jest jeszcze dostępna wersja BEIGE ( która jest pianką) i była ( niestety, krótko i nie udało mi się jej kupić ;(( <CHLiP> ) właśnie z Gudetamą (też peeling).  Niedawno odkryłam, że Gudetama jest jajkiem hahahah - zawsze myślałam, że on jest czymś w rodzaju flubera xD . Motyw Gudetamy jest dla mnie tak obleśny, że aż uroczy xD . Holika wypuściła całkiem zacną kolekcję <LAZY EGG>. 


Robiąc zakupy nie mogłam się oprzeć pomadkom-serduszko z DODO CAT <3 . Czaiłam się na nie od dawna , więc robiąc zakupy jakoś samo się klikło ;p . Resztę rzeczy z pieńka dostałam w gratisie ( słowo Hello Kitty . Chciałam napisać Harcerza , ale nigdy nie byłam w ZHP xD ) . Petit BonBon Lip Balm to przeuroczo wyglądający balsam do ust o apetycznym zapachu wanilii , różowa tubka z Lioele to baza pod make-up, ale jeszcze jej nie próbowałam . O Pig-Nose za chwilę ;p


Dodo Cat to kolejna limitka Holika Holika :) - jestem typem <CHORA NA LIMITOWANE OPAKOWANIA> , te pomadeczki kusiły mnie jeszcze swoim serduszkowym kształtem ;p . Szczerze mówiąc raczej cudów się nie spodziewałam i myślałam, że one będą bardziej zabawkowe dla dzieci - dlatego mocno zdziwiły mnie ich solidne metalowe opakowania . Niestety kotki są naklejką, choć jak się nad tym zastanowić to jest dobra opcja dla tych z Was, które jakoś koci motyw nie kręci - można odkleić i po krzyku ( dla mnie to świętokradztwo ;p ) . Przyjemne w użyciu i pielęgnacji - bardziej jak dla mnie nadają tylko lekki poblask ustom niż nadają kolor , ale ,ładnie je pielęgnują bez zbytecznego obciążania . I te opakowania <ACHH> ;p 



Pig-nose clear black head peeling massage gel - to nowość, której jeszcze nie widziałam w ofercie sklepu, ale na pewno się pojawi :) . Do tej pory zaskórnikowa pielęgnacja skierowana na nos , kojarzyła mi się  tylko z plastrami ( za którymi jakoś nie do końca przepadam) . Holika Holika  rozszerzyła ten temat o bardzo interesujący produkt. Przede wszystkim dużą zaletą nowości jest to, że nie jest na jeden raz - tubka jest całkiem spora 30 ml ( chyba z rok można taką objętością maltretować swój ryjek ;p ) .


 Objętość ziarnka grochu całkiem wystarcza nawet na takie kartofelki jak mój nochalek ;p - niestety malutkiego zgrabnego noska to ja nie mam ;p . Doznanie ciekawe - czuć silną woń cytryny , preparat najpierw rozgrzewa skórę otwierając tym samym pory. Następnie ma działanie peelingu enzymatycznego, przy czym działa odrobinę inaczej - normalnie peeling kulkuje skórę w takie drobne grudki, a tu robi się bardziej podobny do wałeczków. Produkt zaliczyłabym do bardziej klejących - przykleja się do zawartości otwartych porów i w czasie masowania "wyciąga ją" , no i trzeba go po prostu zmyć - najlepiej zimna wodą żeby domknąć pory ( i faktycznie nosek wyglądał jak ryjek świnki :P , przy czym jestem typem , który raczej dba o swoje "wągry na nosie" systematycznie, więc trudno mi powiedzieć jakby sprawa wyglądała u osób z bardziej zapuszczoną strefą nosową ;p. ) . Nos po zabiegu też NIE świeci się - preparat pozostawia matującą warstwę ochronną  i skóra na nim jest przyjemna w dotyku.


Nie żałowałam sobie nowych Mask Sheetów BABY PET MAGIC MASK SHEET - uwielbiam ten rodzaj maseczek , a im bardziej zakręcone i odjechane tym chętniej je zakładam :D Lubię gapić się na siebie w lustrze jak imituję jakiegoś zwierzaka xD spróbujcie - taka mała rzecz, a sprawia, że pielęgnacja jest ciekawsza i wykonujemy ją systematyczniej :) . Zwierzakowa kolekcja Holiki może poszczycić się tym, że płaty są bardzo dobrze skrojone - niewiele jest płacht, które nie włażą na włosy co jest nie do końca przyjemne, do tego ciekawym zabiegiem firmy jest małe nacięcie na nosie dzięki czemu lepiej przylega do twarzy - zawsze miałam z tym problem. Nie mam też zastrzeżeń do trwałości i nasączenia płatów. Jednak uważam, że nad zapachem należałoby popracować - maseczki pachną dość różnie - jak dla mnie najlepszy zapach ma oczywiście koteł ( dość cytrusowo) ;p , a pieseł najgorszy ( niestety ale pachnie chemicznie)  :p.


Holika ku memu zdziwieniu dodała kolejny produkt do Aloe rodziny - właśnie aloesowy mask sheet. Uwielbiam aloes z Holika Holika i sama robiąc zakupy dorzuciłam jeszcze 2 sztuki ( idzie jak woda u mnie) , plus bardzo chwalę sobie żel pod prysznic ( spróbujcie w te upały - doskonale koi podrażnioną skórę w czasie kąpieli i zostawia ją nawilżoną!) i piankę do twarzy - oba produkty mają ponad 90% aloesu, a aloes soothing gel 99% . Cała seria jest po prostu fenomenalna w koncepcji, dizajenie i działaniu , a do tego stosunkowo niedroga jak na Azjatyk - ok 30zł każdy z produktów za 250ml . Dlatego mask sheet musiałam mieć ;p 


Oglądając  ofertę w MyAsia z limitką Gudetamy natknęłam się też na ciekawy dwu etapowy Gudetamowy zestaw mask sheeta. W pierwszym opakowaniu jest chusteczka do dokładnego demakijażu , a potem co? A Potem jajco xD hahaha


Jak mówiłam Holika ma rodzinę graficzek zwierzakowych na płachatach i nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie obfocić xD hahaha .


Przeciwzmarszczkowy buldożek xD ( taki trochę zmarnowany życiem i wyglądający jak panda ;p )


Nawilżający Koteł :D ( jak dla mnie mój faworyt :D 


A teraz proszę Państwo Pandę zaprezentuje wschodząca Gwiazda bloga Interendo :D :D



Czytaj moja szanowna Mamusia :* ( prawda, że słodka z niej Pandusia :D chciałam z niej foczkę zrobić, ale już focia była już cyknięta ;p 




Wybielająca foczka (orrrr orrrr orrr xD )  - zdjęcie możecie zobaczyć na moim insta <TUTAJ!>


Wszytko kupiłam w MyAsia :)





 LIFE IS BETTER WITH THE CAT!

Copyright © 2016 interendo , Blogger